Ks. Roman Zapała

Znamy już, jak wyglądała modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu, że jest stawaniem w prawdzie, w całej prawdzie o sobie przed Bogiem Ojcem, w postawie zaufania dziecka do rodzica; że jest też walką ze swoim ego i z szantanem, przeciwnikiem Boga; że jest wyborem woli Boga Ojca: „nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie” (Łk 22, 42). Dzięki tej wiedzy wiemy także, czym jest i jak zrobić dobry rachunek sumienia.
Znamy już także, czym było i jak wyglądało okrutne biczowanie Pana Jezusa, niewinnego Baranka Bożego, który poddał się temu cierpieniu za nasze grzechy, a szczególnie za grzechy nieczyste. Rozumiemy, że biczującymi jesteśmy my ilekroć popełniamy grzech ciężki, i że to cierpienie Jezusa jest męką większą nad śmierć Jego (por. Dz 445). Dzięki temu wiemy już czym jest i jak należy zrobić akt żalu doskonałego, czyli z miłości do Boga, który patrząc na mnie biczującego Go, mówi: «Dlaczego mnie bijesz, przecież ja cię kocham, tak bardzo cię kocham».
Dzisiaj zatrzymamy się nad tajemnicą cierniem koronowania Pana Jezusa i w kontekście tego cierpienia poznamy, czym jest i jak zrobić mocne postanowienie poprawy.
Biblijne opisy, podobnie jak w sytuacji biczowania, niewiele nam mówią o szczegółach tego wydarzenia. Zapewne dlatego, że nie odnajdujemy w żadnych innych źródłach informacji na ten temat, bo tego rodzaju kara nie była w ogóle stosowana wobec skazańców, tylko biczowanie. Ten rodzaj cierpienia, cierniem ukoronowanie, wymyślono tylko dla Jezusa, by go wyszydzić, bo uważał się za króla. W ewangeliach odnajdujemy krótką informację, że po biczowaniu: „żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty” (Mk 15,6-20).
By lepiej zrozumieć i przeżyć w swej wyobraźni ten dramat Jezusa, sięgamy do źródeł mistyków, zachowując w pamięci, jak okrutnie Jezus był ubiczowany, a jego ciało było jedną wielka raną. Znana nam mistyczka Katarzyna Emmerich tak opisała to wydarzenie: „Przygotowawszy siedzenie, zdarli znowu ze zranionego ciała Jezusa wszystkie suknie, a narzucili Mu krótki czerwony płaszcz żołnierski, podarty ze starości, a nie sięgający nawet do kolan…Ubrawszy weń Jezusa, przywlekli Go przed siedzenie, posypane skorupkami i kamykami i całą siłą posadzili Go na nie. Teraz zabrali się do wtłoczenia Mu korony cierniowej. Korona ta wysoka na kilka dłoni, pleciona była gęsto z trzech gałęzi cierniowych, grubych na palec, umyślnie w tym celu wyciętych w krzakach… Kolce z rozmysłem zwrócone były prawie wszystkie do środka. U góry przepleciona była wystająca obwódka. Korona była zrobiona tak, jak szeroka taśma, przybrała więc kształt korony dopiero wtenczas, gdy opasali nią Jezusowi głowę i z tyłu mocno związali. Ciernie, zwrócone do środka, wnikały głęboko w głowę Jezusa; do ręki dali Mu grubą trzcinę, zakończoną kością, a wszystko robili z szyderczym namaszczeniem, jak gdyby uroczyście koronowali Go na króla. Teraz dopiero zaczęli znęcać się nad Nim. Wydzierali Mu trzcinę i bili nią w koronę, by kolce głębiej wbijały się w głowę; krew zaczęła spływać Jezusowi po twarzy i zalewać Mu oczy. A oni klękali przed Nim, wyszczerzali Mu język, bili Go i pluli w twarz, krzycząc: «Bądź pozdrowion, Królu żydowski!» Wreszcie wśród śmiechu piekielnego wywrócili Go ze stołkiem na ziemię, lecz zaraz poderwali Go i posadzili na nowo, raniąc o skorupy ciało Jego… tak dręczono Jezusa około pół godziny”.
Cierpienie to stanowi jakby trzeci etap biczowania Pana Jezusa, chociaż szczególny jego akcent pada na nowe cierpienia, zadane przez koronę cierniową, szyderstwa i naśmiewanie się z Chrystusa.
Warto tu uświadomić sobie, że ciernie korony cierniowej, były bardzo twarde i miały długość od dwóch do pięciu centymetrów, co potwierdza relikwia kolca korony cierniowej, która znajduje się w kościele Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie. Jakże trudno sobie wyobrazić, jak kolce głęboko wbijały się pod skórę głowy Jezusa, w skronie i kark.
Naukowcy badający „Całun Turyński” pozwalają nam jeszcze bardziej zrozumieć ogrom męki Jezusa spowodowany koroną cierniową: „Na Całunie turyńskim widać liczne wypływy krwi na czaszce… Zostały one spowodowane przebiciem naczyń krwionośnych na głowie przez kolce korony cierniowej. Korona cierniowa była w kształcie czepca, który opinał całą głowę.
Chirurdzy naliczyli 13 ran na czole i 20 z tyłu spowodowanych przez kolce cierni, ale przypuszczają, że mogło być ich około 50. Ponieważ pod skórą na głowie znajduje się sieć unerwienia i naczyń krwionośnych, korona cierniowa spowodowała rozdzierający ból oraz obfite krwawienie”.
Dyrektor Instytutu Anatomii Uniwersytetu Bolońskiego L. Coppini podaje, że „jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na skórze głowy na 1 cm2 znajduje się ponad 140 punktów wrażliwych na ból, to można sobie wyobrazić ogrom cierpienia Chrystusa w czasie tragicznej koronacji (zob. http://www.fronda.pl/blogi/z-glebokosci-wolam-do-ciebie-panie/cierniowa-korona-jezusa-chtystusa,13544.html).
Nie wolno nam jednak zapomnieć, że cierpienie spowodowane koroną cierniową nie było aktem jednorazowym i nie trwało ono tylko pól godziny, ale był to ból towarzyszący Jezusowi do śmierci, potęgowany na drodze krzyżowej, gdy belka krzyża za każdym kolejnym krokiem uderzała w koronę, a ta wbijała się coraz głębiej, zadając Jezusowi nowe niewyobrażalne dla nas cierpienia. Mimo to Jezus zachował do końca pełną świadomość tego, co się dzieje, co widzimy na drodze krzyżowej, gdy nawiązuje relacje z Maryją, Szymonem, Weroniką, Niewiastami, czy też gdy wisi na krzyżu.
Jaki sens miało zatem to cierpienie Jezusa? Z pomocą przychodzi mistyczne doświadczenie sł. Bożej Rozalii Celakównej i wyjaśnienie, które dał sam Pan Jezus: „widziałam Pana Jezusa w postaci «Ecce Homo» poranionego bardzo; na Jego Głowie korona cierniowa głęboko wbijająca kolce w skroń; ubrany był w płaszcz szkarłatny. Rana Jego Serca Boskiego głęboko rozdarta, otwarta… «Popatrz – mówił Jezus – jaki ból zadają Mi grzechy; te rany są zadane przez grzechy zmysłowe, korona cierniowa za pychę, zarozumiałość, bunt przeciw Bogu; dalej wzgarda i inne grzechy…»” (DzB III s. 56).
Tu dotykamy istoty tajemnicy cierpienia Pana Jezusa, wynikającego z przyjęcia korony cierniowej. Pan Jezus poucza nas, że cierpienie to przyjął, by zatrzymać na sobie wszystkie grzechy naszego umysłu. Rozum otrzymaliśmy jako wspaniały dar od Boga, który wyróżnia nas ze wszystkich stworzeń ziemskich. Jego potęga jest nieograniczona w swych możliwościach, czego doświadczamy współcześnie w rozwoju techniki i różnych dziedzinach nauki. Niemniej jednak, trudno nie zauważyć równocześnie, że ten dar rozumu może człowieka doprowadzić do sprzeciwu wobec Boga i uznania siebie samego za boga czyli do pychy, w której człowiek nie liczy się już z Bogiem, eksperymentuje z życiem, czyniąc siebie stwórcą; prowadzi także do postawy zarozumiałości, w której choć uznaje Boga i twierdzi, że w Niego wierzy, to poucza Go, udowadniając, że Bóg się myli; dalej prowadzi do buntu, w którym zarzuca Bogu niesprawiedliwość i obwinia Go o swe nieszczęścia, widząc w Nim przyczynę swych niepowodzeń.
Tak oto ten przepiękny dar otrzymany od Boga, w tym celu, aby człowiek poznawał i odkrywał piękno miłości Boga, Boży plan zbawienia dla siebie, a przez to, aby był szczęśliwy na ziemi, a potem żył wiecznie z Bogiem, źle wykorzystany przez człowieka, doprowadza go do samozniszczenia przez odrzucenie źródła życia, a zarazem gwarancji życia wiecznego, którą jest Bóg. Pycha umysłu doprowadza do zafałszowania prawdy o Bogu, człowiek traci świadomość kim jest Bóg i kim jest on - człowiek. To prowadzi do zarozumialstwa wobec Boga, a potem następuje bunt. Ostatnim krokiem jest odrzucenie Boga, zanegowanie i ateizm, w którym człowiek mówi sobie «Boga nie ma».
W tym miejscu łączy się tajemnica cierniem ukoronowania Pana Jezusa z mocnym postanowieniem poprawy. Pan Jezus cierpi za grzechy naszego umysłu, ale uczy nas, że człowiek, aby nie ranił Boga i nie utracił życia wiecznego musi zapanować nad swym rozumem, musi nieustannie ukierunkowywać go na jego Stwórcę, który, jeśli tak można powiedzieć, instrukcję obsługi tego daru zawarł w ewangelii i w życiu Jezusa Chrystusa. A według Jezusa, królowanie jest służbą. Człowiek jest wielki wtedy, gdy jest pokorny czyli bezgranicznie ufa Bogu. Człowiek jest wielki, gdy dialoguje z Bogiem przyznając Mu rację, nawet jeśli nie rozumie do końca wszystkiego, tak jak Maryja, która wszystko rozważała w swym sercu. Człowiek jest wielki, gdy jest we wszystkim posłuszny Bogu Ojcu na wzór Chrystusa.
Mocne postanowienie poprawy jest przede wszystkim aktem rozumu, jest świadomością cierpienia Jezusa, z którego ma wynikać zmiana myślenia człowieka o swym życiu i postępowaniu. Wiemy już, że nawrócenie jest najpierw zmianą myślenia, a dopiero potem postępowania. Dlatego mocne postanowienie poprawy musi być aktem rozumu. Nie może polegać tylko na powiedzeniu sobie czy Bogu «nie będę więcej grzeszyć», bo to jest nieprawda. Ile razy tak Bogu mówiliśmy, a potem po kilku dniach od spowiedzi wracaliśmy do tego samego grzechu, a zatem okazaliśmy się kłamcami wobec Boga. Okłamaliśmy Go mówiąc «obiecuję, że nie będę więcej grzeszył».
Mocne postanowienie poprawy ma dwa wymiary: pieszy jest świadomym wzbudzeniem aktu, wypowiedzianego Jezusowi, że «nie chcę grzeszyć i zrobię wszystko, aby On Jezus więcej przeze mnie nie cierpiał». Pojawia się jednak pytanie, co zrobię, aby nie grzeszyć? I tu wchodzimy w drugi etap mocnego postanowienia poprawy, które polega na wymyśleniu sposobu, konkretnego działania wobec grzechu, który się najczęściej powtarzał od ostatniej spowiedzi św. I znów, nie może to być tylko powiedzenie sobie. Muszę wymyślić sposób, np.: Ktoś się nie modli rano, bo jak twierdzi zapomina. Co może zrobić? Może wykorzystać technikę i ustawić budzik w telefonie z piosenką religijną, który go będzie budził codziennie, np.: „Kiedy Ranne wstają zorze…”, czy „Oto jest dzień...”, czy też „Pan Jezus już się zbliża…” albo radio z budzikiem na falach Radio Maryja, gdzie od 5.30 prowadzone są modlitwy. Nie ma możliwości, by budząc się w ten sposób zapomnieć o modlitwie. Ktoś ma przyzwyczajenie do wypowiadania brzydkich, wulgarnych słów. Co może zrobić? Co wieczór w modlitwie policzy ile razy wypowiedział takie słowo i za każde z nich powie: „Któryś za na cierpiał rany…”. W grzechach nieczystych, myśli, oczu czy uczynków jedynym postanowieniem jest natychmiastowa spowiedź. Św. siostra Faustyna pracując nad mocnym postanowieniem poprawy sporządziła miesięczną „Kartę wewnętrznej kontroli sumienia” i każdego wieczoru przez rok sprawdzała samą siebie jak wypełniła postanowienie poprawy notując plusy i minusy, a następnie sumowała je na koniec miesiąca (zob. Dz 162). Postanowiła praktykować wewnętrzne skupienie i milczenie: w styczniu zwycięstwa 41, upadki 4 za każdy upadek akt strzelisty: „A Jezus milczał”; w lutym zwycięstwa 36, upadki 3, akt strzelisty: Jezus ufam Tobie; i tak przez cały rok.
Mocne postanowienie poprawy nie jest zatem aktem jednorazowym, jak nie była aktem jednorazowym korona cierniowa Jezusa. Mocne postanowienie poprawy ma trwać od spowiedzi do spowiedzi, musi nas uwierać, musi boleć, aż przyzwyczajenie do tego grzechu nie umrze w nas. I nawet jeśli go nie wypełnimy w danym dniu, to właśnie uświadomienie sobie tego, musi być decyzją podjęcia tego samego zobowiązania na nowo w dniu następnym. I dlatego mocne postanowienie poprawy łączy się z koroną cierniową Jezusa, gdyż jest budzeniem świadomości, trzymaniem rozumu na kursie prowadzącym do Boga, do zbawienia, do nieba.
Mocne postanowienie poprawy musi polegać na spleceniu sobie samemu korony, jednak nie z cierni grzechu, ale z cierni cnót przeciwnych grzechom pychy, zarozumialstwa i buntu, a są nimi pokora czyli bezgraniczne zaufanie Bogu, niezachwiana wiara i całkowite posłuszeństwo. Te trzy cnoty to korona cierniowa, którą każdy z nas powinien, musi w drodze osobistej świętości upleść dla siebie, jako mocne postanowienie poprawy. I musi każdego dnia zakładać ją sobie na głowę, na swój rozum, by nie przymnażać cierpienia Jezusowej głowie, by ulżyć Jego cierpieniu, by nie być pysznym, zarozumiałym i buntowniczym wobec Boga. Ta korona choć nie z grzechów, będzie nam zadawać ból, ilekroć nasz rozum chciałby stanąć przeciwko Bogu i naszemu zbawieniu. Niech boli, bo to doprowadzi nas do świętości. Ta korona nauczy nas królować przez służbę. Bo jest to korona księżniczek i książąt nieba, żyjących tu na ziemi, to korona, przed którą otwierają się dla człowieka bramy nieba.
Zadanie na ten tydzień, to codzienna modlitwa, podczas której wraz z Panem Jezusem będziemy wymyślać sposoby pracy nad grzechami, powtarzającymi się od spowiedzi do spowiedzi. To układanie planu swej pracy wewnętrznej, mocnego postanowienia poprawy. Może uczynienie karty pracy wewnętrznej na wzór św. Faustyny.
- «Popatrz – mówił Jezus – jaki ból zadają Mi grzechy … korona cierniowa za pychę, zarozumiałość, bunt przeciw Bogu.»
- «Panie Jezu nie chcę grzeszyć i zrobię wszystko, abyś Ty, Jezu więcej przeze mnie nie cierpiał.»
- «Co zrobisz dla mnie? Co konkretnie zrobisz?»
- «Zrobię koronę cierniową na moją głowę z pokory, wierności i posłuszeństwa.»
Amen.

rozne-pl-57
932399
Dzisiaj: 15
Wczoraj: 88
Ten miesiąc: 1.303