Ks. Roman Zapała

W dniu dzisiejszym, w naszych wielkopostnych ćwiczeniach duchowych zgłębiać będziemy tajemnice drogi krzyżowej Pana Jezusa, która obrazuje nam czwarty warunek dobrze odprawionego sakramentu pokuty - szczerą spowiedź. Musimy jednak nieustannie mieć w pamięci wszystko, co do tej pory nam Pan Jezus obawiał zarówno ze swej męki, jak i przeżywania sakramentu spowiedzi św. Pragnących odnowić swą wiedzę odsyłam do internetowej strony parafialnej, gdzie zamieszone zostały dotychczasowe rozważania.
Wszystko co do tej pory poznaliśmy o męce Pana Jezusa w odniesieniu do spowiedzi św. miało nas przygotować, w sposób właściwy do spotkania z Chrystusem twarzą w twarz w konfesjonale, by wyznać całą prawdę o swych grzechach, o swym życiu, by dokonała się konfrontacja między naszą prawdą a prawdą Jezusa o nas. Zanim Pan Jezus usłyszał wyrok skazujący, zanim wziął krzyż dokonał takiej konfrontacji prawdy Piłata ze swoją boską Prawdą.
Św. Jan mówi, że Piłat po biczowaniu i cierniem ukoronowaniu ponownie postawił Pana Jezusa przed Żydami i przedstawił Go słowami „Oto Człowiek”: „Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!» Rzekł do nich Piłat: «Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy». Odpowiedzieli mu Żydzi: «My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym». Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: «Skąd Ty jesteś?» Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: «Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować?». Jezus odpowiedział: «Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie». Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: «Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi»” (J 19,6-12).
Widzimy tu Piłata, który miota się między tym co ludzkie, a tym co podpowiada mu sumienie, między kłamstwem wymyślonym przez zawiść żydów, a prawdą Jezusa, do której jest przekonany. Toczy walkę. Tak jest często z nami, mimo zrobienia rachunku sumienia, żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy toczymy walkę do momentu spowiedzi. Szatan domaga się byśmy nie powiedzieli szczerze całej prawdy, by się trochę wybielić, by dobrać odpowiednie słowa, by nie wypaść źle przed kapłanem, by nie powiedzieć skłamałem ale nie mówiłem prawdy; by powiedzieć zabrałem z pracy zamiast ukradłem, jestem złodziejem; by powiedzieć kochałam się z mężczyzną zamiast cudzołożyłam, jestem cudzołożnicą.
Doświadczenie Piłata uczy nas, że spowiedź jest spotkaniem nie z kapłanem lecz z Jezusem, twarzą w twarz, który ustanowił sakrament święceń w stopniu biskupa i kapłana dla sprawowania przez Siebie sakramentu pokuty. Kapłan zastępuje Chrystusa i władza odpuszczania grzechów została mu dana z góry od Boga. Od tej świadomości zależy nasze podejście do spowiedzi. Nie jest ona rzeczywistością spotkania człowieka z człowiekiem, ale człowieka z Bogiem poprzez człowieka, który Bogu udziela siebie samego, swego serca i duszy, uszu, ust i dłoni, by Jezus mógł dokonać aktu miłości miłosiernej czyli przebaczającej grzechy, która ściśle łączy się z poznaniem i przyjęciem Jezusowej Prawdy. Spowiedź nie jest tylko wyznaniem prawdy o sobie, ale przede wszystkim przyjęciem prawdy Jezusa o nas, o naszym zbawieniu. To Jego prawda nas zbawia a nie nasza.
Wielu popełnia błąd widząc w spowiedzi św. spotkanie z człowiekiem, kapłanem i nie mówią całej prawdy, próbując się usprawiedliwiać, a przecież jest to spotkanie z Jezusem, który wszystko o nas wie dokładniej niż my sami. Dlatego ten warunek spowiedzi nazwany jest „szczera spowiedź” czyli trzeba wypowiedzieć całą najbardziej wstydliwą i brutalną prawdę o swych czynach. Drugi problem dotyczy podejścia, w którym chcemy tylko zrzucić z siebie ciężar grzechów, a wcale nie interesuje nas, co Jezus przez kapłana nam mówi, co radzi, do czego zachęca, lub co nakazuje w trosce o nasze zbawienie i świętość, byśmy nie wrócili do życia w grzechu.
Tak oto św. Katarzyna Emmerich w doświadczeniu mistycznym poznała ten problem: „Chociaż Piłat pytał się, co to jest prawda, nie tyle jednak dbał o prawdę, a raczej szukał pozorów, by w sposób odpowiedni wycofać się z tego kłopotu… W tej trwożnej niepewności jeszcze raz zaklął Jezusa uroczyście, by mu powiedział, kim jest. Lecz Jezus, nie odpowiedział wprost, wyliczył mu znowu wszystkie jego najtajniejsze grzechy, przepowiedział mu przyszły haniebny koniec i oznajmił wreszcie, że w owym dniu ostatnim sądzić go będzie sprawiedliwym sądem, siedząc na tronie z obłoków. Podrażniony tymi słowami, skłonny był Piłat raczej do potępienia, niż uwolnienia Jezusa. Gniewało Go to, że Jezus czytał tak dokładnie w jego brudnej duszy, a sam pozostał niezbadany, że ten, którego kazał ubiczować, a mógł kazać ukrzyżować, przepowiadał mu haniebny koniec życia; i to go gniewało, że te usta, nie splamione nigdy kłamstwem, nie wymówiwszy ani jednego słowa na swe usprawiedliwienie, teraz w ostatniej swej chwili wzywają go przed Swój sąd sprawiedliwy w dzień ostatni… Ostatecznie więc ze względu na to, jeszcze raz próbował uwolnić Jezusa. Gdy jednak posłyszał groźby Żydów, że w takim razie oskarżą go przed cesarzem, wzięło w nim górę tchórzostwo… Obawa przed ziemskim cesarzem przeważyła w nim bojaźń przed królem, którego państwo nie było z tego świata (…) Zagrożony odpowiedzialnością przed cesarzem, zgodził się Piłat na żądanie Żydów wbrew przyrzeczeniu danemu żonie, wbrew prawu, sprawiedliwości i własnemu przekonaniu. Z obawy przed cesarzem wydał Żydom niewinną krew Jezusa; a dla usprawiedliwienia się przed własnym sumieniem nie miał nic, chyba polanie rąk wodą i słowa «Nie winienem ja krwi tego sprawiedliwego! Wy sami baczcie na odpowiedzialność!».”
Spowiedź jest spotkaniem z Jezusem, który ma władzę i uświadamia nam, jak Piłatowi, że nic nie mamy sami z siebie, że wszelkie dobro w naszym życiu pochodzi od Boga, a wszystko, co mamy sami z siebie to grzech, niepewność, strach. Największym przeciwnikiem szczerej spowiedzi w nas jest przywiązanie do grzechu, przyzwyczajenie, że to nie grzech, kalkulacja, jak u Piłata, co stracimy, co zyskamy. Pamiętajmy, że przed Bogiem nic się nie ukryje w nas, On wszystko wie zanim my sami to poznamy, a ostatecznie to On nas będzie sądził w dniu Ostatnim. Dlatego pilnujmy, by spowiedzi nasze były zawsze szczere.
Czwarta tajemnica różańca św. części bolesnej nazywana jest „Dźwiganie Krzyża”. Nie jest ona związana tylko z wydarzeniem kiedy Jezus wziął krzyż swój na ramiona i zaniósł na Golgotę, ale z odpowiedzialnością wynikającą z podętej misji zbawienia świata poprzez objawienie Prawdy Boga. Należy tu przywołać naukę Pana Jezusa o dźwiganiu krzyża przez każdego z nas: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9,23) i tak ma wyglądać każda nasza spowiedź. Dźwiganie krzyża przez Pana Jezusa rozpoczęło się gdy wypowiedział słowa: „Nawracajcie się i wierzcie w ewangelię” (Mk 1,15). Trwało ono przez trzy lata, by teraz nastąpiło jego dopełnienie. Zobaczmy zatem, co dzieje się z Jezusem po wyroku skazującym.
Jezus pokornie przyjął wyrok. Przygotowano krzyż. Nie jesteśmy dziś wstanie określić dokładnie, czy Jezus niósł krzyż czteroramienny, który czcimy w naszych kościołach, domach czy trójramienny w kształcie litery „T”, którego czwarte ramię stanowi tabliczka z napisem „Jezus Nazarejczyk Król Żydowski” o czym wspomina św. Jan w ewangelii, czy też dźwigał samą poziomą belkę przywiązaną do rozłożonych rąk o czym świadczą dane z całunu Turyńskiego. Istotą jest to, że ciężar krzyża Chrystusowego to nie tylko ciężar drewna, ale przede wszystkim ciężar odpowiedzialności za nasze zbawianie, to ciężar naszych grzechów, cierpienia z nich wynikającego, co uświadomiliśmy sobie w tajemnicy biczowania.
Jezus ruszył i już na początku runął na ziemię przywalony ciężarem krzyża. Ewangelie nie wspominają o upadkach, ale tradycja podaje, że Jezus upadał trzykrotnie. Św. Katarzyna Emmerich widziała, że było ich siedem. Nie ma jednak wątpliwości, że one były, co „potwierdza w wyraźny sposób Całun. Człowiek z Całunu ma kolana zranione w wyniku gwałtownego upadku na kamieniste podłoże. Lewe kolano jest brudne od ziemi zmieszanej z krwią. Zadrapania znajdujące się na nosie również są zabrudzone kawałkami ziemi - znak, że twarz Jezusa uderzyła o nią gwałtownie. (...) Nie mogąc zamortyzować siły upadku rękami, przywiązanymi do poprzeczki, którą Chrystus niósł na barkach, głowa Jezusa musiała nieuchronnie uderzać z całej siły o kamieniste podłoże; poprzeczka napierała na głowę silnie uderzając w kark, przykryty cierniami. Łatwo zrozumieć dlaczego na wizerunku z Całunu kark pojawia się tak straszliwie zmasakrowany (http://www.pch24.pl/meka-panska-wedlug-calunu-turynskiego,1045,i.html).
Upadki przeplatają się na drodze krzyżowej ze spotkaniami z ludźmi. Spowiedź szczera w wymiarze drogi krzyżowej jest zatem zdawaniem relacji Jezusowi ze swojej odpowiedzialności, a może lepie powiedzieć nieodpowiedzialności w relacji do Boga i bliźnich po to, aby Jezus uczynił wszystko nowym w naszym życiu.
Autor filmu pasja w stacji czwartej spotkania z Matką Bożą włożył w usta Pana Jezusa Jego słowa zapisane w Apokalipsie św. Jana „Widzisz Matko, oto wszystko czynię nowym” (por. Ap 21,5). Słowa te uświadamiają, że Chrystus przez dźwiganie krzyża zmienia perspektywę życia ludzi: Szymon zmuszony do dotknięcia krzyża, nawraca się, Weronika otrzymuje oblicze Jezusa, płaczące kobiety doznają pocieszenia. Szczere wyznawanie grzechów Jezusowi jest przejściem z Nim przez historię swego życia, by zobaczyć, że wszędzie z nami był Jezus, w każdej relacji do Boga czy człowieka był On, a wtedy, gdy popełnialiśmy grzechy On upadał, by nas podnieść, brał na siebie skutki naszych grzechów, krzywdy i cierpienia wyrządzone innym, a teraz dotyka nas od wewnątrz i uzdrawia. Oto wszystko czyni nowym.
Spowiedź przez szczere wyznanie grzechów jest zatem przede wszystkim doświadczeniem i poznaniem przeogromnej i szaleńczej miłości Boga Jezusa do nas, do człowieka. Kiedy człowiek to widzi, kiedy świadomie przyjmuje tę miłość, Jezus czyni w nim wszystko nowym, odbija na nowo w duszy człowieka swe oblicze, obdarza pocieszeniem, uświęca. Aby tak przeżyć spowiedź i tak doświadczyć Jezusa i Jego miłości trzeba mieć świadomość, że od chwili chrztu św. każdy z nas jest Świątynią Ducha Świętego. Wtedy spowiedź jest sprzątaniem świątyni, upiększaniem jej. Brak tej świadomości skutkuje, traktowaniem spowiedzi jako wysypiska śmieci, a swego serca i duszy jak kubła na śmieci, który przed świętami, lub na jakąś okazję trzeba opróżnić, bo się zapełnił.
I tak dotarliśmy na Golgotę do stacji dziesiątej, gdzie Jezus został z szat odarty, ogołocony, nagi. Nagi przyszedł na ten świat i nagi z niego odchodzi. Spowiedź św. to obdarcie się przed Bogiem z szat, z masek naszego życia, udawania przed Bogiem, sobą samym i ludźmi. To stanięcie nagim przed Bogiem, czyli uznanie, że to On ma racę, że Jego prawda jest właściwą prawdą o mnie, a nie moja. To ogołocenie się z pychy, arogancji i buntu wobec Boga, to stanięcie w pokorze dziecka, zaufaniu: „Jezu ufam Tobie; Boże bądź miłościw mnie grzesznemu”.
Na koniec spójrzmy oczami św. Katarzyny Emmerich na Chrystusa nagiego rozciągniętego na krzyżu. „Po przybiciu prawej ręki zabrali się kaci do ręki przywiązanej już do ramienia krzyża. Wtem ujrzeli, że ręka prawie o dwa cale nie dosięgała do dziury, wywierconej na gwóźdź. Odwiązali wiec rękę od drzewa, przywiązali sznury do samej ręki i opierając się o krzyż ciągnęli z całej siły dopóki ręka nie naciągnęła się do pożądanego miejsca. Wtedy dopiero stąpając Jezusowi po piersiach, ramionach przykneblowali znowu silnie rękę do belki i wbili drugi gwóźdź w dłoń lewej ręki. Znowu trysnęła krew do koła i znowu rozległ się słodki, donośny jęk Jezusa, przygłuszany uderzeniami ciężkiego młota … Przybicie nóg było dla Jezusa największą męką, właśnie z powodu strasznego naprężenia ciała. Naliczyłam 36 uderzeń młotem, przerywanych słodkim, czystym a donośnym jękiem cierpiącego Odkupiciela.” Brutalny akt ukrzyżowania Jezusa łączy się w naszej spowiedzi z aktem rozgrzeszenia, w którym grzechy nasze przez dar świętych ran Jezusa i krwi z nich wypływających zostały zniszczone, unicestwione, bo w Jego ranach jest nasze zbawienie, nasze odnowienie, na
nowo nas stworzenie do godności Bożych Dzieci. „On przebity jest za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Ukarany został dla naszego zbawienia, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5).
Rozgrzeszenie dokonuje się przez akt znaku krzyża uczynionego ręką kapłana przez wezwanie imienia Trójcy Świętej „I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, jak na chrzcie św. dokonuje się nasze powtórne stworzenie dla Boga, dla wieczności, do miłości z Bogiem. „Widzisz - mówi do nas Chrystus - Ja wszystko czynię nowym” „I Ja Odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen”. „I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,11). Spowiedź św. jest zmartwychwstaniem człowieka, którego dokonuje Bóg, ale tylko wtedy, gdy człowiek jest szczery wobec Boga.
Zadanie na ten tydzień to odprawienie spowiedzi rekolekcyjnej. Niech to będzie przeżycie wyjątkowe po tak długim przygotowaniu się, po zdobyciu takiej świadomości, czym jest nasz grzech dla Jezusa i jak powinna być odprawiona dobra i szczera spowiedź. Zachęcam, by wszystkie wątpliwości z lat wcześniejszych, niedobrze odprawionych spowiedzi, może zatajonych grzechów szczerze wyznać Jezusowi, by wsłuchać się przede wszystkim, w to, co On ma Ci do powiedzenia. Pozwólmy, by Jezus, który doskonale nas zna odnowił nas wewnętrznie, stworzył na nowo. Wystarczy być tylko szczerym, powiedzieć całą prawdę.
- «Kobieto… nikt cię nie potępił?»
- «Nikt, Panie!».
- «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»; «Widzisz? Ja wszystko czynię nowym.»

rozne-pl-13
932397
Dzisiaj: 13
Wczoraj: 88
Ten miesiąc: 1.301