Ks. Roman Zapała

Przebyliśmy długą drogę podczas tegorocznego Wielkiego Postu, od Ogrójca aż po Golgotę, od modlitwy Jezusa do Jego ukrzyżowania, od rachunku sumienia do szczerej spowiedzi. Dziś jesteśmy na finiszu, już widać metę, wielki Tydzień, Triduum Sacrum. Trzeba przyspieszyć, by zdążyć dopełnić, zamknąć 5 warunków dobrej spowiedzi, zanim ujrzymy pusty grób Jezusa, by nie rozminąć się z Nim w dniu Zmartwychwstania, by wpaść w zdumienie, w zachwyt wiary, nadziei i zwycięstwa miłości, słysząc: „Mario nie poznajesz Mnie, to Ja jestem” (por. J 20,1-26).

Musimy jednak teraz zostawić to, co przed nami, bo przecież jeszcze jesteśmy na Golgocie. Jezus dopiero co został ukrzyżowany, właśnie zawisł między niebem i ziemią rozciągnięty na drzewie krzyża, cierpiący. Nad Jego głową przybito tabliczkę z napisem, który określał winę skazańca (łac.), „Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum” (INRI) - „Jezus Nazarejczyk Król Judejczyków”.

Jesteśmy tu dzisiaj po to, żeby poznać tajemnicę i istotę śmierci Jezusa i zrozumieć na czym polega zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu, które zamyka proces spowiedzi św. a zarazem otwiera nowy wymiar życia w oderwaniu od przeszłości i w zapatrzeniu w to, co Jezus uczynił w nas nowym.

Konanie Pana Jezusa na krzyżu trwało trzy godziny. W ogromnych bólach fizycznych, Pan Jezus wisiał na rękach przybitych do krzyża. Nogi przebite gwoździem były ugięte w kolanach. Doktor medycyny Truman Davis stwierdza, że „Przy powieszeniu na rękach sparaliżowane są mięśnie klatki piersiowej i mięśnie między żebrowe. Powietrze może być wciągnięte do płuc, lecz nie może nastąpić wydech. Jezus wytężał siły, by unieść się w górę w celu wzięcia choćby płytkiego oddechu”. (...) „Każde podciągnięcie się na przebitych rękach i oparcie na przebitych stopach oznaczało pogłębienie się i rozrywanie ran”. (zob. Świadkowie tajemnicy, G. Górny, J. Rosikoń s. 82). Spróbujmy sobie to wyobrazić. Jezus wisi na krzyżu z ugiętymi kolanami, zaczyna się dusić, podciąga się na przebitych rękach i wybija na przebitych nogach zadając sobie ból powodowany rozrywaniem jeszcze bardziej ran. Łapie powietrze i opada. I tak co kilka sekund, w górę i w dół, wznosi się i opada. Musimy pamiętać, że Jezus ma zmasakrowane biczowaniem plecy i podciągając się przesuwa plecami po nieoheblowanej belce pionowej krzyża, odnawiając rany biczowania, wbijając sobie drzazgi w plecy, a na głowie korona cierniowa, która utrudnia poruszanie głową, gdyż uderza z tyłu o belkę krzyża, zadając nowy ból świętej głowie Jezusa. I tak przez trzy godziny góra i dół, wdech i wydech, naprężenie powodujące niewyobrażalny ból i chwila odpoczynku, i znowu w górę i w dół.

To nie był jednak cały Jezusowy ból. Wiemy już przecież, że oprócz bólu fizycznego Jezus cierpiał ból moralny, czyli wewnętrzny wynikający ze świadomości, jak bardzo ludzki grzech obraża Boga Ojca i jak wielka jest niewdzięczność człowieka za darmową miłość Boga. Dwa tysiące lat temu Jezus widział już nas, żyjących dziś, z naszymi słabościami, grzechami, z naszą niewdzięcznością za miłość Boga.

Reprezentantami wszystkich pokoleń niewdzięcznych za dobroć Boga, aż do skończenia świata, są szydzący z Niego, przechodzący tamtędy ludzie, gapie i stojący pod krzyżem Żydzi, którzy byli świadkami cudów czynionych przez Jezusa, a nie uwierzyli Mu.

„Ci zaś, - relacjonuje św. Mateusz - którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: «Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!» Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: "Jestem Synem Bożym"»” (Mt 27, 39-43).

Wszystko to Jezus zatrzymuje na sobie, zamyka w sobie, w swym cierpieniu. Jest tarczą obronną, która chroni, by skutki naszego złego postępowania, naszej niewierności, nieposłuszeństwa, zdrady czyli braku miłości, nie mogły zranić Ojca. Ta postawa ofiarnej miłości Syna Bożego porusza i przynagla Serce Boga Ojca, by widząc ofiarę miłości i posłuszeństwa Swego Syna w trosce o nas wszystkich, o ludzi wszystkich pokoleń, okazał jeszcze większą miłość.

Tak tę prawdę Bóg odsłonił w mistycznym doświadczeniu św. Faustynie, która modliła się za Polskę: „Pod koniec litanii ujrzałam jasność wielką i w niej Boga Ojca. Przed jasnością tą a ziemią ujrzałam Jezusa przybitego do krzyża i tak, że Bóg chcąc spojrzeć na ziemie, musiał patrzeć przez Rany Jezusa. I zrozumiałam, że dla Jezusa Bóg błogosławi ziemi” (Dz 60).

Dlatego właśnie to co dokonuje się na krzyżu jest ofiarą, cierpieniem, wynagrodzeniem, zadośćuczynieniem, przebłaganiem Boga za nasze grzechy, usprawiedliwianiem naszej głupoty przed Ojcem: „Ojcze przebacz im bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34), ale przede wszystkim ofiara krzyża jest dziękczynieniem Bogu Ojcu za Jego miłość, za Jego cierpliwość do nas, za Jego przebaczenie nam win.

Jezus wisząc na krzyżu modlił się uwielbiając Boga Ojca słowami Psalmu 22, którego pierwszą część stanowi opis męki Mesjasza, a w drugiej słyszymy modlitwę uwielbia Boga Ojca, która ukazuje owoce tego cierpienia. Ewangeliści zapisali tylko pierwsze słowa tej modlitwy, które sugerują, że Jezus skarży się, że Bóg Go opuścił: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Jest to jednak tylko pytanie, rozpoczynające modlitwę, która w swej treści ukazuje opis sytuacji Mesjasza oraz owoce Jego męki. Musimy poznać całą tę modlitwę, by rozumieć, że Jezus wisząc na krzyżu, cierpiąc męki darzy Ojca zaufaniem, miłością i wdzięcznością, że jest to modlitwa uwielbienia, a nie wyrzutu skierowanego do Boga i skargi na swe cierpienie.

2 Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?

 Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku.

3 Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz,

 [wołam] i nocą, a nie zaznaję pokoju.

4 A przecież Ty mieszkasz w świątyni,

 Chwało Izraela!

5 Tobie zaufali nasi przodkowie,

 zaufali, a Tyś ich uwolnił;

6 do Ciebie wołali i zostali zbawieni,

 Tobie ufali i nie doznali wstydu.

7 Ja zaś jestem robak, a nie człowiek,

 pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu.

8 Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,

 rozwierają wargi, potrząsają głową:

9 «Zaufał Panu, niechże go wyzwoli,

 niechże go wyrwie, jeśli go miłuje». (…)

12 Nie stój z dala ode mnie, bo klęska jest blisko,

 a nie ma wspomożyciela. (…)

17 Bo [sfora] psów mnie opada,

 osacza mnie zgraja złoczyńców.

 Przebodli ręce i nogi moje,

18 policzyć mogę wszystkie moje kości.

 A oni się wpatrują, sycą mym widokiem;

19 moje szaty dzielą między siebie

 i los rzucają o moją suknię.

20 Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka;

 Pomocy moja, spiesz mi na ratunek! (…)

23 Będę głosił imię Twoje swym braciom

 i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia:

24 «Chwalcie Pana wy, co się Go boicie,

 sławcie Go, całe potomstwo Jakuba;

 bójcie się Go, całe potomstwo Izraela! (…)

26 Dzięki Tobie moja pieśń pochwalna płynie w wielkim zgromadzeniu.

 Śluby me wypełnię wobec bojących się Jego.

27 Ubodzy będą jedli i nasycą się,

 chwalić będą Pana ci, którzy Go szukają.

 «Niech serca ich żyją na wieki».

28 Przypomną sobie i wrócą

 do Pana wszystkie krańce ziemi;

 i oddadzą Mu pokłon

 wszystkie szczepy pogańskie,

29 bo władza królewska należy do Pana

 i On panuje nad narodami.

30 Tylko Jemu oddadzą pokłon wszyscy, co śpią w ziemi,

 przed Nim zegną się wszyscy, którzy w proch zstępują.

 A moja dusza będzie żyła dla Niego,

31 potomstwo moje Jemu będzie służyć,

 opowie o Panu pokoleniu przyszłemu,

32 a sprawiedliwość Jego ogłoszą ludowi, który się narodzi:

 «Pan to uczynił».

Oto nagle, ze świadomości cierpienia, jakiegoś poczucia krzywdy, wyłania się postawa zaufania Bogu, uwielbienia, miłości i wdzięczności. Cierpienie zamienia się w radość, śmierć w zwycięstwo, przegrana w jeszcze większą chwałę Boga, ludzkie myślenie zmienia się w patrzenie oczami Boga. Wszystko nabiera nowego sensu, blasku, opromienione jest nadzieją i pewnością wynikającą z wierności i miłości Boga do ludzi.

To właśnie dokonało się na krzyżu i to dokonało się w konfesjonale, wszytko się odmieniło dlatego pierwszą i jedyną postawą człowieka po spowiedzi jest wdzięczność Bogu, uwielbienie Boga i wynikająca z nich miłość.

Tu warto przypomnieć czym jest miłość w rozumieniu Boga. Nie są to uczucia, egzaltacje ale postawa wobec drugiego, której celem jest szczęście drugiego nawet za cenę ograniczenia samego siebie. Taką miłość widzimy na krzyżu. Jezus nie odczuwa nic przyjemnego, nie uśmiecha się, nie woła - ludzie jak ja was kocham - ale cierpi, bo zależy mu na szczęściu Ojca i wiecznym szczęściu każdego z nas. Musimy nauczyć się takiej miłości, musimy, by na wzór Jezusa zadość czynić Bogu za grzechy nasze i całego świata. Musimy zaprzyjaźni się z krzyżem, niejako studiować go każdego dnia. Służebnica Boża Rozalia Celakówna zapisała w swym dzienniku duchowym : „Krzyż jest moim Uniwersytetem, gdzie Pan Jezus kształci moją duszę w cierpieniu, a z którego przez cierpienie i miłość ku Jezusowi mam pociągnąć dusze ku Niemu”.

Zadośćuczynienie to najpierw postawa wdzięczności Bogu za okazaną miłość, która nie może być aktem jednorazowym, ale musi być codzienną postawą człowieka odnowionego w sakramencie pokuty. Zadośćuczynienie to także wynagrodzenie Bogu czyli postawa miłości ofiarnej, która wynika ze zrozumienia tajemnicy krzyża i cierpienia, które ma moc i siłę pokonać zło, a także sprowadzić boże błogosławieństwa na rodzinę, Polskę, Kościół i cały świat. Tak, jak Ojciec Bóg patrzy na świat przez rany ukrzyżowanego Jezusa, tak patrzy na tych za których się modlimy przez nasze cierpienia i miłość ofiarną i zamiast sprawiedliwości udziela miłosierdzia. Jakże wielką siłę ma cierpienie przyjęte i ofiarowane Bogu z miłości jako zadośćuczynienie za okazaną miłość i darowanie grzechów.

Zadośćuczynienie skierowane musi być także do człowieka, do każdego, którego się skrzywdziło. Musi mieć wymiar dobrowolnej modlitwy za tych, których się skrzywdziło, ale to nie wystarczy. Jeśli skrzywdzeni przez nas są w zasięgu naszego życia musimy zdobyć się na gest przeproszenia. Tak często przepraszamy Boga zapominając o przepraszaniu siebie nawzajem. I nawet jeśli jest zwyczaj by sobie wybaczać zaraz po zrobieniu drugiemu przykrości, to po spowiedzi trzeba to uczynić ponownie, małżonkowie wobec siebie, dzieci wobec rodziców, a rodzice wobec dzieci. W dwóch rodzajach grzechów zadośćuczynienie ma wymiar restytucji czyli naprawienia wyrządzonej krzywdy. Dotyczy to kradzieży i oczernienia, czyli świadomego działania w celu zniszczenia dobrego imienia drugiego człowieka. Rzecz skradzioną trzeba oddać, a oczernienie odwołać, aby móc uzyskać rozgrzeszenie. Wreszcie zadośćuczynienie, jak uczy nas Jezus cierpiący na krzyżu musi mieć wymiar wybaczenia tym, którzy nas skrzywdzili i troski o zbawienie naszych nieprzyjaciół: „Ojcze przebacz im bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34).

Szczególnym elementem zadośćuczynienia jest odprawienie zadanej na spowiedzi pokuty. Musimy pamiętać, że trzeba ją odprawić tak jak została zadana a nie po swojemu. Jeśli kapłan nakazał odmówić przez trzy kolejne dni np.: dziesiątek różańca, to samowolne przestawienie jej odprawienia o jeden dzień sprawia nieodprawienie pokuty. Jeśli się zdarzy, że zapomnieliśmy jaką pokutę otrzymaliśmy to należy samemu nałożyć na siebie pokutę i poinformować o tym na następnej spowiedzi, tak samo czynimy, gdy nie odprawimy pokuty. Musimy pamiętać, że nieodprawienie zadośćuczynienia powoduje, że nie przyjęliśmy wszystkich łask Boga związanych ze spowiedzią św. I choć jest ona ważna i grzechy są odpuszczone to spowiedź była nie dobra i szatan szybko kusząc człowieka odnosi sukces i ponownie w nim zamieszkuje.

Niedopełnienie zadośćuczynienia jest brakiem wdzięczności Bogu za Jego przeogromną dobroć i miłość, a tym samym jest grzechem zaniedbania dobra i miłości wobec Boga. Miłość i wdzięczność te dwie cnoty muszą charakteryzować właściwe wypełnienie zadośćuczynienia jako piątego warunku dobrze odprawionej spowiedzi. Stanowią one cechę charakterystyczną człowieka odnowionego, na nowo stworzonego, zrodzonego przez Jezusa w spowiedzi św. Takiej właśnie postawy miłości i wdzięczności uczy nas Jezus cierpiący i umierający na krzyżu. Takiej postawy Pan Jezus domagał się rozmawiając w doświadczeniach mistycznych ze Służebnicą Bożą Paulą Zofią Tajber objawiając jej kult Duszy Chrystusowej: „Tyle mi wyrządziłaś krzywd i nieprawości, lecz Ja przebaczam tobie – jednego mi potrzeba – miłości i dziękczynienia” (Zofia Tajber Potęga działania myśli i woli Boga… s. 35). „Pamiętaj iż jesteś stworzony na obraz i podobieństwo moje i jesteś odkupiony miłością moją. A wiec czym należy ci się Mnie wypłacić? – miłością i dziękczynieniem Twoim” ( Z Tajber Notatnik B III/ 1 4 s. 7-8).

Zadośćuczynienie nie powinno być zatem aktem jednorazowym ale postawą człowieka o czystym sercu, który każdego dnia kocha i dziękuje Bogu. Brak tej postawy oznacza osłabienie ducha czyli rozumu i woli i podatność na przyjęcie propozycji szatana, czyli ponowny wybór grzechu. Dlatego musimy w drodze zdobywania świętości najbardziej pielęgnować postawy dziękczynienia i miłości Boga, bo one wzmacniają naszą wolę, pozwalają dostrzegać każdego dnia miłość ofiarną Boga do nas, a tym samym potęgują czujność wobec pokus szatana i uwrażliwiają sumienie człowieka dając siłę by sprzeciwiać się złu a wybierać dobro..

Krzyż i męka Jezusa to akt zadośćuczynienia Bogu Ojcu, czyli wdzięczność za Jego miłość i darowanie grzechów, a także wynagrodzenie, czyli odwzajemnienie się naszą ludzką miłością ofiarną za Jego Ojcowską miłość.

Ostatni akt Jezusa na krzyżu to zawierzenie się Bogu Ojcu: „Ojcze w twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46), „Wykonało się. I skłoniwszy głowę oddał ducha” (J 19,30). Dobrze odprawiona spowiedź, dopełnienie wszystkich warunków uzdalnia człowieka do trwania w miłości i dziękczynieniu oraz do bezgranicznego zaufania Bogu, powierzenia Mu zarówno swego życia ziemskiego, jak i wiecznego. To gotowość na wypełnienie woli Boga objawionej w ewangelii, w Jezusie Chrystusie Synu Bożym, która doprowadza do odkrycia, że w moim życiu działa Bóg, że w moim życiu dokonuje się, spełnia Boży plan zbawienia mnie, moich bliskich i całego świata. Oto na czym polega owo nowe, którego dokonał w nas Jezus przez dar sakramentu pokuty.

Pozostaje jednak wątpliwość. Przecież jestem słaby, przecież znowu upadnę, zgrzeszę i znowu obrażę Boga. To nic takiego, bo Jezus o tym wie i czeka byś przeszedł z Nim tę sama drogę jeszcze raz, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. Ważne byś nigdy nie zapomniał, że Jezus tego właśnie chce, byś wracał do Niego zaraz po grzechu, bo Cię, kocha, bo nigdy się ciebie nie wyrzeknie, bo Jego misją jest trudzić się dla naszego uświęcenia, wyzwalać nas na nowo z naszych grzechów, stwarzać ciągle do miłości i wdzięczności, umierać i zmartwychwstawać dla nas i z nami. Jeśli to zrozumiemy to Jezus już w nas zwyciężył, już w nas króluje, zmartwychwstał, żyje.

Zadanie nie na tydzień ale na każdy dzień, choć na ten wielki tydzień szczególnie, kochać Boga i dziękować Mu. Pamiętaj wpatrując się w krzyż, rozważając mękę Jezusa, nie zatrzymuj się na Jego cierpieniu, lecz dziękuj Mu i kochaj Go ofiarnie. Wsłuchuj się w pragnienia Jego serca, a upadając powstawaj natychmiast, bo wtedy kochasz Go bardziej i bardziej.

To już koniec przeszliśmy drogę pięciu warunków dobrej spowiedzi pod przewodnictwem Jezusa w pięciu tajemnicach bolesnych różańca. Tak to koniec, koniec życia w grzechu, ale to początek życia w łasce w jedności i przyjaźni z Bogiem, z niebem w duszy. Jezus umarł, ale umierając zrodził nas do życia, Jego śmierć to nasz początek, to nasze ponowne narodzenie dla Boga. To nasze zmartwychwstanie, kolejna szansa, pusty grób, poranek Zmartwychwstania, to życie każdego dnia w zadośćuczynieniu przez miłość i wdzięczność, w zdumieniu nad tajemnicą męki i śmierci Jezusa, która nie jest oskarżeniem człowieka ale usprawiedliwieniem, nie jest przegraną ale zwycięstwem, trwaniem w poranku zmartwychwstania przy pustym grobie: „Nie ma go tutaj zmartwychwstał”.

Dziękuję Ci Jezu, za wszystko, co dla mnie zrobiłeś i nieustannie robisz, że cierpią kochasz, kocham Cię bardzo.

Dziękuję Cię Boże Ojcze, że tak mnie umiłowałeś, kocham Cię tak bardzo, bardzo.

Amen.

rozne-pl-09
932430
Dzisiaj: 46
Wczoraj: 88
Ten miesiąc: 1.334